alpy.2004

Przed pierwszą wyprawą

Pisząc to wspomnienie po 11 latach od naszej pierwszej wyprawy ledwo pamiętam jak do niej doszło. Wiem, że zaczynało mnie nudzić śmiganie wokół komina a moja pasja podróżowania upominała się o swoje. Motocykl był idealnym narzędziem do poznawania świata w sposób nad wyraz przyjemny. Zmieniłem motocykl i od niedawna byłem właścicielem Yamahy TDM 900. Świetnie nadawała się do turystyki. Zaczęliśmy w firmie, w której wszyscy pracowaliśmy, snuć plany podróży. Przylądek północny, zaproponowany przez Jacka, wymagał zerwania się na 2 tygodnie, a na to nie mieliśmy czasu. Tydzień to był optymalny dla wszystkich okres. Szybko okazało się, że w tydzień to możemy objechać Alpy. I tak powstał pomysł na naszą pierwszą wyprawę motocyklową. Bez planowania noclegów a jedynie ze wstępnym pomysłem na to dokąd jedziemy. Nie było także nawigacji, bez których dzisiaj nikt się nie rusza. Poniżej starałem się spisać moje wspomnienia z tego wyjazdu, ale polecam także obejrzenie filmiku, jaki powstał po tej przygodzie. Film z wyprawy

Trasa

Nasza podróż zaczęła się 19 czerwca 2004 roku i zakończyła w sobotę 26-go. W tym czasie pokonaliśmy 4.500 km. To nie lada wyczyn biorąc pod uwagę, że dla Adama, który dopiero co zdał egzamin na prawo jazdy na motocykl i zdążył do wyjazdu przejechać …… 300 km !

Alpy 2004 - overview

Dzień 1. – Sobota, 19 czerwca 2004

Ruszaliśmy z Wrocławia, spod naszej firmy o 9:00. Trasa pierwszego dnia prowadziła przez Czechy do granicy z Austrią. Już po przekroczeniu granicy złapałem w swojej TDM-ce kapcia. Próby naprawy tego za pomocą spray’u nie powiodły się. Cudem znaleźliśmy wulkanizatora, który naprawił oponę. Nie na długo jednak. Już po przejechaniu 5 km grzybek wyskoczył, a ja musiałem awaryjnie łapać pobocze prowadząc motocykl z kapciem z przodu. Skuteczna okazała się naprawa dziury przy pomocy …. gumek z paska bagażowego użyczonego przez Alka. Niestety walka z oponą zabrała nam cenny czas, a po chwili ostatecznego pokrzyżowania planów na ten dzień dokonał deszcz. W ulewie dotarliśmy do Linzu i tam zaliczyliśmy pierwszy nocleg.

Dzień 2. – niedziela, 20 czerwca 2004

Niedzielny poranek przywitał nas deszczem. Jedyne wspomnienie z tego dnia to ….. woda. Lało non stop. Bardzo szybko skończyły nam się suche rękawiczki i nabywaliśmy gumowane rękawiczki robocze na kolejnych stacjach benzynowych, by choć trochę zagrzać dłonie. Mieliśmy zamiar zaliczyć pierwsze przełęcze. Liczyliśmy , że uda nam się przejechać przez Grossglockner Hochalpenstrasse i dojechać na nocleg gdzieś w Dolomitach. W czasie postoju pod wiaduktem w Bischhofshofen nadal byliśmy pełni nadziei po wypiciu gorącej kawy, choć deszcz nie przestawał padać. Udało nam się nawet dojechać do bramek wjazdowych na przełęcz, ale nie wpuszczono nas ! Powodem były …. opady śniegu. Musieliśmy zawrócić i poszukać noclegu, planując poranny atak na przełęcz.

008-IMG_0147
20 czerwca 2004 – śnieg na Grossglockner Strasse

Dzień 3. – poniedziałek, 21 czerwca 2004

Powitał nas chłodny ale słoneczny poranek. Podjąłem decyzję, by wymienić opony w swojej TDM-ce. Spokoju nie dawał mi prowizorycznie naprawiona przednia opona i wskazująca na zużycie tylna. Wróciłem spod wjazdu na przełęcz do serwisu w  Saalfelden, a reszta ekipy w tym czasie rozpoczęła wspinaczkę na Grossglockner. Po szybkiej wymianie opon ruszyłem w pogoń za grupą i udało mi się to na zjeździe z przełęczy. Przejazd przez Wysokie Taury przypominał bardziej wyjazd na zimowisko, niż letnią wycieczkę w góry. W Dolomitach śnieg już prawie zniknął, a bezdeszczowa pogoda towarzyszyła nam przy przejeździe przez passo di Falzarego i Passo Pardoi. Po dojeździe nad Jezioro Garda powitała nas już prawdziwie letnia pogoda.

 Dzień 4. – wtorek, 22 czerwca 2004

Ruszamy wzdłuż zachodniego brzegu jeziora Garda i kierujemy się na włoską riwierę – docieramy do niej koło Genui. Autostrada słońca prowadzi nas wzdłuż riwiery aż do Francji. Tutaj opuszczamy autostradę i rozpoczynamy zwiedzanie nadmorskich kurortów. Zaliczamy pięknie położone Monaco, Cannes i Niceaę. Za Niceą, na autostradowy punkcie opłat pęka linka sprzęgła w Hondzie Adama. Awaryjnie docieramy do Grass, gdzie zostajemy na nocleg.

Dzień 5., środa 23 czerwca 2004

Dzięki pomocy lokalnego motocyklisty udaje nam się w Nicei zakupić zestaw naprawczy do linki sprzęgła. Szybka naprawa i ruszamy w stronę Gorges du Verdon, przepięknego przełomy rzeki Verdon. Objazd kanionu jest fantastycznym przeżyciem. To jedno z najpiękniejszych miejsc w Europie wciąż jest mało popularne w naszym kraju, a warte zwiedzenia za każdą cenę. W Castellane chwilę odpoczywamy i ruszamy na północ przez Digne-les-Bains do Briancon, gdzie zatrzymujemy się na nocleg. To był bardzo męczący dzień, co najlepiej widać na zdjęcie z kolacji, jaką spożyliśmy w lokalnej pizzerii.

Dzień 6., czwartek, 24 czerwca 2004

Ruszamy z Briancon do Włoch, by przez Col du Mont Cenis wrócić do Francji. Stąd ruszamy na podjazd na najwyższą na naszej trasie przełęcz Col d’Iseran. Wizyta na tej przełęczy znowu przypomina nam o zimie, kiedy musimy przejeżdżać przez kilkumetrowej wysokości śnieżne „tunele”. Zjeżdżamy do Val d’Isere i za chwilę wspinamy się na Małą Przełęcz św. Bernarda. Z doliny Aosty przez tunel pod Mont Blanc docieramy do Chamonix, a stąd jedziemy do Martigny. Dalej kierujemy się na przełęcz Furka i zatrzymujemy na nocleg w Andermatt. Przez cały dzień wspinamy się na przełęcze i już wiem, że ta „wspinaczka” będzie głównym powodem dla moich licznych powrotów w Alpy. Nie ma nic leposzego niż ciasne winkle i dynamiczna po nich jazda. A do tego niezapomniane widoki.

Dzień 7., piątek, 25 czerwca 2004

Z Andermatt przez Oberalppass kierujemy się do Lichtensteinu, a potem nad jezioro Bodeńskie do Lindau. Po krótkim wypoczynku jedziemy zwiedzić zamek Neuschwanstein a następnie przez Monachium dojeżdżamy na nocleg do Ingolstadt.

Dzień 8. sobota, 26 czerwca 2004

Tego dnia po prostu dojeżdżamy do domów. Wyprawa się udała, cało wróciliśmy do naszych rodzin. I na koniec jeszcze jedna mapka, która prezentuje alpejski odcinek naszej wyprawy.

Alpy 2004 - trasy w Alpach

Dodaj komentarz