sharm.2004

W styczniu 2004 roku wraz z Alkiem, Andrzejem, Tomkiem i innymi kolegami znaleźliśmy się w Sharm el Sheikh na Synaju. W trakcie pobytu znaleźliśmy ofertę jednodniowej wycieczki na motocyklach enduro po pustynnym półwyspie. Trasa miała prowadzić na północ od kurotu, po odcinkach ostatniego etapu rajdu Paryż-Dakar, który w owym roku kończył się właśnie w Sharm. Nie jestem w stanie wiernie odtworzyć trasy, ale obszar przez który prowadziła jest na mapce.

Egipt

Andrzej jeszcze wtedy nie jeździł, ale Alek i Tomek i ja zdecydowaliśmy się skorzystać z tej propozycji. W ten trochę przypadkowy sposób zakosztowaliśmy fantastycznej przygody, która w mojej pamięci pozostaje świetnym wspomnieniem.  Po dotarciu do centrum motocyklowego powierzono nam trzy KTM LC4 640 i zaproszono na krótki trening na małym torze motocrossowym. Po uznaniu przez naszego przewodnika, że opanowaliśmy umiejętność zatrzymania się zostaliśmy zaproszeni na 7-godzinną rundę po półwyspie. To nie była przejażdżka ! Wyłącznie off-road’owe odcinki. Piasek, żwir, kamienie. Szybkie tempo narzucone przez przewodnika wymagało z naszej strony sporo wysiłku by za nim nadążyć. Każdy z nas zaliczył przynajmniej jeden dzwonek, a Tomek uszkodził oba nadgarstki. Alek omal nie wylądował w jakiejś dziurze, a ja po próbie skoku podarłem spodnie.

Popas na lagunie Nabq (park narodowy) dał nam chwilę wytchnienia, schłodzenia i okazję do spłukania ton pyłu, który wnikał we wszystkie części garderoby (niektóre jej części skończyły w koszu na śmieci).

Kilka lat później, gdy znowu znalazłem się w Sharm, chciałem powtórzyć to niezwykłe doświadczenie. Okazało się, że biuro splajtowało i szansa na powtórkę odeszła. Kiedy tak wspominam ten dawny motoepizod, to dochodzę do wniosku, że to tam musiała zrodzić się fascynacja enduro, która w ostatnich latach pięknie się rozwija 🙂

Jeden komentarz Dodaj własny

Dodaj komentarz