rumunia.2012

Odespałem i mogę skreślić kilka słów. 3000 km w 4,5 dnia jest wykonalne 🙂 Nawet w deszczu i po rumuńskich drogach.  Tak wyglądał nasza trasa.

A teraz krótka relacja.

Dzień 1.

Spotykamy się na stacji benzynowej na Górze Św. Anny przed ósmą rano i bez zbędnych ceregieli ruszamy.  Kolejny postój w Katowicach na BP w celu uzupełnienia zapasów płynów, również dla motocyklistów 🙂 Lecimy do Krakowa, gdzie zaczyna padać. Koło Bochni pada już tak mocno, że wkładamy na siebie wszystkie ochraniacze i w totalnej ulewie, półmroku, bocznymi dróżkami przez Limanową, Nowy Sącz i Muszynkę wpadamy do Słowacji. Dalej pada. Lecimy sobie przez Słowację i w pewnym momencie, ale nie za szybko przestaje padać. No to jedziemy dalej przez wschodnią Słowację i wschodnie Węgry (bida aż piszczy) i wpadamy do Rumunii, gdzie dopiero poznajemy co to znaczy bida. Aha ! Na Węgrzech wrzucamy oczywiście gulasz i piwko bezalkoholowe. Dopadamy do Satu Mare i w Hotelu Aurora znajdujemy nocleg. Mój licznik pokazał 690 km. Alka pewnie więcej, bo miał dalej.

Wpadamy na piwko pod parasolki, oglądamy fragmenty Niemcy-Gracja i lulu.

Dzień 2.

Rano ruszamy na północny wschód. W okolicach Sighetu Marmatei dopadamy do granicy ukraińskiej i jedziemy wzdłuż niej co widać na obrazku.


mijamy Viseu de Sus i za Borsą zaczyna nam się załamywać pogoda.

Po chwili już lało. Przejeżdżamy przełęcz Pasul Prsislop (1416) po drodze, z której ukradziono asfalt. Ale niecały, tylko kawałki. Deszcz trzyma nas do Vatra Dornei. Potem już tylko lekko mży lub wcale nie pada. Drogą wijącą się wzdłuż górskiej rzeki docieramy do sztucznego jeziora Bicaz.

A potem za miejscowością Bicaz zwiedzamy (szybko) wąwóz rzeki Bicaz.

Nocujemy w domkach kempingowych 🙂 zaraz za wąwozem.

Licznik pokazał 470 km.

Dzień 3

Ruszamy znowu bardzo rano (07:15) i szybko dojeżdżamy do Sibiu. Tutaj na podstawie oceny stanu nieba decydujemy się wjechać na trasę transfogarską. Co tu dużo mówić to trzeba poczuć i zobaczyć.

Niestety za przełęczą pojazwia się totaslna mgła a potem deszcz. Robimy objazd gór i późnym popołudniem lądujemy u podnóża trasy transalpina. Decydujemy się jednak z nią zmierzyć, mimo późnej pory. Za tą decyzję zostajemy sowicie nagrodzeni.

Nocujemy w Petrosani. Zrobiliśmy prawie 600 km. Kolacja i spanie w hotelu Oxygen.

Ale zanim zasnęliśmy to tak wyglądaliśmy na koniec naszej podróży.

Dzień 4 i 4,5

Rano rozstajemy się. Alek jedzie na południe. Ja na północny-zachód. Przez Oradeę, Miskolc, Budapeszt i Bratysławę docieram do Brna (932km). Rano ruszam do domu i docieram tam o 12:00. Opis drogi powrotnej sam w sobie jest opowieścią o walce z pogodą. Na koniec jeszcze kilka fotek z Rumunii i mapka.

Dodaj komentarz